Pięć
miesięcy później.
Wszystko
co do tej pory sprawiało, że bolesne rany otwierały się niczym świeże
pęknięcia, powoli zaczynało przemijać. Przywykłam już do etykietki 'tej, której facet
uciekł sprzed ołtarza'.
Przywykłam
do tego, że nie jestem wcale szczęśliwą mężatką, mieszkającą w niewielkim domku
z ogródkiem i huśtawką na drzewie.
Przywykłam
do tego, że moje marzenia się nie spełniły, pozostawiając po sobie wypaloną
dziurę, która póki co, w końcu zaczynała się powoli zabliźniać.
I
najważniejsze-przywykłam do tego, że nie budzi mnie już promienny uśmiech
faceta, za którym wskoczyłabym w ogień, że nie widzę jego promiennego uśmiechu,
nie słyszę tego słodko wymawianego 'Lenuś', ani nie czuję na sobie jego
doprowadzających do obłędu pocałunków.
Przywykłam,
ale to wcale nie znaczy, że się z tym pogodziłam.
Wieczorami
nadal zdarza mi się wylewać łzy w poduszkę, przeklinając wszystko i wszystkich
za to, co mnie spotkało.
Bo to nie
tak miało być!
Nie taki
był scenariusz i nie takie miały być napisy końcowe!
I
najbardziej z tego wszystkiego boli właśnie to, że jestem sama pośród
samotności, napływającej z każdej strony.
Sama i...
zupełnie bezbronna.
***
Przechodząc
szybko ulicami mojego rodzinnego Torunia, opatulając się szczelniej szalikiem i
marząc o ciepłej herbacie, kierowałam się ku mojemu mieszkaniu. Dwa tygodnie
temu wybłagałam u rodziców zgodę na samotne zamieszkanie, z dala od ich
opiekuńczej ręki. Zrobili to z bólem, głośno wzdychając i z rodzicielską
czułością mówiąc: 'kochanie, tak dużo wycierpiałaś'.
Ale ja
nie chciałam niczyjego współczucia! Nie oczekiwałam poklepywania po plecach,
głaskania po głowie i tego ciągłego powtarzania: 'wszystko będzie dobrze. wszystko
się ułoży'. Gówno prawda! Nikt nie wiedział jak będzie później i to właśnie
było prawdą.
Wiedziałam,
że jedyne co teraz mogę w końcu zrobić, to przestać się nad sobą użalać i
zacząć żyć dalej. Przecież ja w tym roku skończę dopiero dwadzieścia lat! Mam
jeszcze całe życie, żeby wszystko się ułożyło, prawda? Muszę przestać
zachowywać się jak jedyna osoba na świecie, która ma problemy i której świat
zawalił się na głowę. Bo, cóż, nie jestem. Miliony osób są w takiej samej
sytuacji jak ja. Czas pokazać, że chociażby nie wiem jak bardzo zniszczone było
moje życie, to fundamenty nadal się trzymają.
I jedną z
tych rzeczy zaczęłam już wprowadzać w życie.
Koniec
marca nikogo nie zachęcał do wypraw na dwór. Zimny wiatr podwiewający z dużą
siłą, dodatkowo mokra breja powstała z pomieszanego śniegu i deszczu,
zalegająca na chodniku. Niezbyt przyjemne warunki.
Trzymając
w dłoni reklamówkę z zakupami, zastanawiałam się, co by tu dzisiaj przygotować
na obiad. Nie jestem jakimś wybitnym specjalistą w dziedzinie kulinariów.
Szczerze powiedziawszy, nie cierpię spędzać czasu stojąc nad garami i tworząc
coś, co byłoby w jakimś stopniu jadalne. Aż dziwne, że przez te dwa tygodnie
nie utonęłam w kartonach po zamówionym jedzeniu.
Zastanawiałam
się, czy nie zrobić kolejnego kroku naprzód i nie zaprosić wieczorem paru osób.
Skoro wracam do życia, to trzeba to zrobić w całości.
Jednak
problem był w tym, że od jedynych przyjaciół jakich miałam, odwróciłam się pół
roku temu, zrywając całkowicie kontakt. Olewałam ich na całej linii, taka jest
prawda. Teraz mam jakby nigdy nic do nich zadzwonić i oznajmić 'hej kochani,
powróciłam i zapraszam was na obiad'.? Nonsens. Byłam głupia, całkowicie,
totalnie i wszechogarniająco porąbana, że tak postąpiłam. Wykreśliłam ich ze
swojego życia, tłumacząc to sobie, że za bardzo będą mi przypominać minione
czasy i wszystkie te chwile, o których chciałam jak najszybciej zapomnieć. Czy
można być bardziej egoistycznym? Nie sądzę.
Wchodząc
do pustego mieszkania, coraz bardziej upewniałam się w przekonaniu, że
zachowywałam się jak rozpieszczona księżniczka, która na moment straciła z oczu
swój ukochany zamek, wraz z bajkowym księciem.
Teraz już
wiem, że bajki są tylko na papierze, a
ich odzwierciedlenie w życiu nigdy się nie sprawdzi.
Czas
naprawić swoje błędy, a przynajmniej spróbować. Nikt mi potem nie zarzuci, że
zrezygnowałam, podczas gdy inni nadal by walczyli. Albo że się poddałam, zanim
w jakikolwiek sposób mogłam zacząć działać.
O nie, prawdziwa
Lena Starzyńska tak szybko nie odpuszcza!
Odstawiłam
zakupy na blat stołu w kuchni z myślą, że rozpakuję je później. Ściągnęłam
kurtkę, którą zawiesiłam na wieszaku, niedbale odrzuciłam w kąt buty, po czym
weszłam do salonu, gdzie rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Z torebki
wyciągnęłam swój telefon, wystukując szybko na klawiaturze numer. Sama sobie
się dziwiłam, że mimo upływu czasu, nadal tak doskonale go pamiętam. Kiedyś nie
było dnia, żebym go nie wykręcała…
~Słucham?
- po czterech sygnałach usłyszałam głos mojego przyjaciela. No tak, nie miał
mojego nowego numeru, stąd takie powitanie. Wciągnęłam ze świstem powietrze
czując, że serce zaczyna mi bić odrobinę szybciej.
-Cześć
Adrian. - na moment zapadła kompletna cisza, przerywana tylko odgłosem naszych
cichych oddechów.
~Matko
Boska, Lena?! - wykrzyknął w końcu.
-Tak, to
ja.
~Nie
wierzę! Dziewczyno, czyś ty zwariowała?! Gdzieś ty się podziewała?! – no tak,
czego innego mogłam się spodziewać? Otworzyłam usta, chcąc odpowiedzieć, ale nie
dane mi to było. Adrian zupełnie olał moje chęci, ciągnąc swoją wypowiedź
dalej. - Nie dzwoniłaś, nie odpowiadałaś na smsy. Wiele razy byłem u ciebie w
domu, ale twoi rodzice z uporem maniaka powtarzali mi, że wyszłaś, a oni nie
mają bladego pojęcia gdzie jesteś, ani kiedy wrócisz! Każde z miejsc gdzie
zazwyczaj bywaliśmy zdążyłem już poznać w najmniejszych szczegółach, z nadzieją,
że kiedyś w końcu cię tam spotkam. Nawet nie wiesz, jak bardzo czekałem na
jakikolwiek znak od ciebie! Przez pięć cholernych miesięcy! – nie wiem czy był
bardziej zły, czy może jednak w jego głosie dało się wyczuć ulgę. Podejrzewam,
że doszukałabym się obu tych rzeczy.
-Ja...
Przepraszam. - wybuchłam w końcu płaczem, tracąc nad sobą panowanie. - Tak
bardzo przepraszam! Po tym... Po tym co się stało stałam się ogromną egoistką i
nigdy sobie tego nie daruje... Ja po prostu, chcę żeby wszystko wróciło do
normy. - wciągnęłam głośno powietrze, wycierając wolną dłonią łzy, gromadnie
spływające po moich policzkach. - Możemy się spotkać? – zapytałam, przygryzając
nerwowo dolną wargę. Nie byłabym zdziwiona, gdyby odpowiedział nie. Masz to,
czego chciałaś, idiotko.
~Oczywiście,
że możemy! Powiedz tylko gdzie, a zaraz tam będę. – mimowolnie z moich ust
wydobyło się westchnienie ulgi.
Podałam
mu adres, w duszy dziękując Bogu, że postawił kogoś takiego jak Adrian na mojej
drodze.
***
Kiedy
dwadzieścia minut później po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka, doskonale
wiedziałam kto to jest. Otworzyłam drzwi, stając oko w oko z moją bratnią
duszą, odkąd tylko pamiętam.
Łzy znowu
nie dały się powstrzymać i po raz kolejny wypłynęły rzęsiście z moich oczu.
Adrian o nic nie pytając wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi na zamek, po
czym zamknął mnie w swoich ciepłych, bezpiecznych ramionach.
-Już przy
tobie jestem, teraz nic już ci się nie stanie. Cii. - szeptał w moje włosy,
podczas gdy ja wylewałam wszystkie smutki i kumulację łez z całego tego
półrocza. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze tyle jestem w stanie wypłakać, po
tych wszystkich zdołowanych nocach.
Pół
godziny później w końcu doszłam do siebie, a my oboje mogliśmy w spokoju
rozsiąść się na wygodnej kanapie w salonie, każde z kubkiem gorącej owocowej herbaty.
Było mi tak dobrze, że chciałam zatrzymać tą chwilę na zawsze. Było tak jak
zawsze, tak jak kiedyś. Znowu było dobrze.
-Lena ja
wiem, że ty nie do końca chcesz rozmawiać o tym co się stało… - zaczął, odstawiając
pusty kubek na stolik i siadając z powrotem na kanapie bokiem, chcąc mieć
lepszy widok na moją osobę. - I szanuję to. - dodał szybko, widząc mój
niewyraźny wzrok. - Nie oczekuję, że opowiesz mi wszystko szczegół po
szczególe. Chcę tylko żebyś wiedziała, że jakby co to zawsze jestem obok, bez
względu na wszystko.
-Wiem i
dziękuję Ci za to. - ścisnęłam delikatnie jego dłoń. - Szczerze powiedziawszy
nie spodziewałam się, że dzisiaj się tutaj zjawisz. Spodziewałam się raczej
tego, że mnie wyśmiejesz i karzesz spadać na bambus. - zmieniłam temat,
uśmiechając się delikatnie.
-Przemknęło
mi to przez moment przez myśl, nie będę cię oszukiwał. Pięć miesięcy temu na
pewno bym to zrobił. - parsknął głośno śmiechem. - Przez myśl przechodziły mi
wszelakie tortury, jakim to miałem Cię poddać, kiedy w końcu bym cię dorwał w
swoje ręce. Tak długo olewać mnie, to był szczyt szczytów. Dobrze, że Ryan
studził moje zapędy, bo wielokrotnie miałem ochotę przejechać dom twoich
rodziców wielkim wałem drogowym.
Tym razem
to ja wybuchłam śmiechem, przypominając sobie jak brzmi mój głos, kiedy to
robię. Dziwne, ale pozytywne uczucie.
-A ja
tymczasem leżałam wtedy zakopana pod stertą kołder, oddychając przez niewielką
szparkę i myśląc tylko o tym, żeby mój pokój zapadł się pod ziemię. -
westchnęłam głośno. - Było ciężko, ale myślę, że zaczynam mieć to już za sobą.
Zresztą, jak widzisz, mogę przynajmniej normalnie funkcjonować, a to w
porównaniu z czasem wcześniejszym jest ogromnym postępem.
-I z
nikim nie utrzymywałaś kontaktu?
-Najmniejszego.
- upiłam łyk ciepłego napoju. Adrian westchnął głośno, przewalając przy okazji
oczami.
-Jezu, a
przydałaby ci się taka szczera rozmowa ze mną, albo z Ryanem. Albo jakaś
eskapada do klubu nocnego z Chrisem. Momentalnie byśmy cię postawili na nogi. -
poczochrał mnie niedbale po głowie. - Z tobą to czasem jak z dzieckiem. Jak nie
opieprzysz, to się nie nauczy.
-I vice
versa. - odpowiedziałam mu pogodnym uśmiechem, kładąc głowę na jego ramieniu.
Przyjaciel
to jednak prawdziwy skarb.
A
prawdziwy przyjaciel to ktoś, ponad wszelką możliwą ceną.
*******
No i jest, alleluja :D
Żużlowa niedziela to piękna niedziela i nawet jeśli moje ucho grozi odpadnięciem, a słuch nadal w nim nie powrócił, to i tak nie może mnie dzisiaj zabraknąć na meczu! Toruń-Leszno, jedziecie chłopaki! #FingersCrossed
Kolejny? I've got no idea.. :|
<3
PS: piosenka na dzisiaj? The Vamps - Wild Heart!
PS2: Hociary <3 #LKF
Nika chciałabym Cię zmartwić bo prawdopodobnie odpadnie CI drugie :D
OdpowiedzUsuńSpoko 2 pojawi się tutaj szybciej niż CI się wydaje :D #mocHotek
Adzik bff <3 hohohohooh czekam na rozwój wydarzeń ! :D
LKF !
Nie wiesz kiedy 2? My Ci powiemy, spokojnie :) Biedny Adrian, zawsze robi za pocieszajkę, a laski nie ma! Już byś mu znalazła jakąś, a nie tak go katujesz :(
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym meczu powinnaś odzyskać szybko słuch, więc ogarnij się, bo mamy szerokie plany :D
PS. LKF!
PS2. Masz aska?
Jestem!
OdpowiedzUsuńKogo jak kogo, ale mnie nie mogło zabraknąć na Twoim blogu ;)
Znowu Adrian -,- jakoś to przeżyję
Historia z Andreasem bardzo ciekawa. ]
Nie dziwię się, że Lena po tym, co zrobił totalnie się załamała. To okropne uczucie, kiedy osoba, która jest dla Ciebie najważniejsza łamie Ci serce. No ale co zrobić, taki lajf.
Czekam na następny rozdział i przy okazji zapraszam do siebie :)
http://riding-through-the-storm.blogspot.com/