wtorek, 17 listopada 2015

15

Pozostała reszta dnia minęła mi w gruncie rzeczy na snuciu się bez celu po mieszkaniu i myśleniu o tym wszystkim. Poszukiwałam jak najlepszego wyjścia z tej całej sytuacji i z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że takowego nie ma. Cokolwiek bym nie robiła, jakkolwiek się nie zachowała, zawsze będzie ktoś bądź coś, co na tym ucierpi. tak, odnoszę się tutaj międz innymi do Chrisa i jego reakcji.
Okąd wyszedł z mojego pokoju, przy okazji głośno trzaskając drzwiami, nie odezwał się ani słowem. Ubrał się w swoje rzeczy, zabrał torbę i nie mówiąc totalnie nic do nikogo wyszedł z mieszkania. Tak, oczywiście, że wtedy też trzasnął drzwiami, no bo jakże by inaczej. Zachowywał się gorzej niż naburmuszony nastolatek, któremu matka nie pozwala na pójście na jakąś imprezę, czy coś w tym stylu. Serio, dzieciak jakich mało.
Tym co mnie zdziwiło, był fakt, że Adrian całkowicie się z nim zgadzał i w stu procentach popierał każde słowo, jakie padło z ust Australijczyka, a przynajmniej większość z nich. W normalnych warunkach zapytałabym się go, w jakiej lidze on gra i po czyjej stronie powinien stać bezwarunkowo, ale chyba nie o to chodziło w całej tej sytuacji, prawda? Tak czy inaczej, Adrian w zastępstwie Chrisa suszył mi głowę jak nakręcony.
-Serio, Lena, jesteś totalnie głupia jeśli chociaż przez chwilę pomyślałaś nad tym, żeby zgodzić się na spotkanie z tym szwedzkim idiotą. Po co ci to potrzebne do szczęścia? Chcesz żeby KOLEJNY RAZ namieszał ci w głowie i zostawił z powodów jakichś własnych chorych urojeń, o których wie tylko on sam? A przynajmniej powinien wiedzieć. To jest chore Lena! CHO-RE! - produkował się jeszcze dobre dziesięć minut, cały czas powtarzając jak bardzo debilny jest to pomysł, jak wielką idiotką jestem, że w ogóle biorę pod uwagę zgodę i jak ogromną ma nadzieję, że pójdę ostatecznie po rozum do głowy. Tak w skrócie mówiąc.
Jednakże, tym, co zdziwiło i zaskoczyło mnie najbardziej to Darcy, stojący za mną murem i twardo kłócący się z Adrianem, że powinnam, mimo wszystko, spotkać się z Andreasem i porozmawiać.
-Kurwa, przecież to, że się z nim spotka, nie oznacza automatycznie, że od razu padnie mu do stóp, straci dla niego głowę i wyzna dozgonną miłość. Dajcie spokój przecież to nie jest żadna męska piękność, a jego zęby są trzecią widzianą z kosmosu rzeczą, zaraz po Murze Chińskim i twojej oczojebnej kurtce. - dowalił Adrianowi, przez co, nawet mając tak beznadziejny humor, musiałam parsknąć śmiechem. Ten człowiek jest nie do podrobienia, serio. - Poza tym, nie przypominam sobie, żeby Lena była pod prawną opieką któregokolwiek z nas, jak jakaś ubezwłasnowolniona wariatka i sama może zdecydować, co jest dla niej dobre, a co nie. Ogarnijcie się ludzie, serio, bo czasami czuję się, jakbym był jedynym normalnie rozumującym człowiekiem z naszej paczki. - zgodnie ze swoim zwyczajem przewalił oczami, a ja już teraz wiedziałam, że debata na tym się nie zakończy.
-Po pierwsze, odpierdol się od mojej kurtki, szczylu. Po drugie, skąd ty znasz takie trudne słowa jak ubezwłasnowolniona, gnoju bez szkoły. Po trzecie, jesteś najmłodszy i nie zapominaj, że dzieci i ryby głosu nie mają, więc się nie udzielaj i nie wtrącaj, jak dorośli rozwiązują swoje problemy. - a nie mówiłam, że to nie koniec?
-To nie są wasze problemy, debile kaukazkie! To są problemy LENY i może pozwolicie jej samej decydować, skoro jest już pełnoletnia i ma rozum na właściwym miejscu? Serio, czasami się zastanawiam, czy wy zostawiacie mózgi na pralkach, czy jak? Poza tym, nie ciekawi was co ten dekiel ma do powiedzenia, skoro chce się z nią spotkać? Poważnie? - zapytał, jakby nie dowierzając. No tak, Darcy, wiecznie ciekawe jajo i człowiek, który absolutnie musi wiedzieć wszystko o wszystkich, w końcu wyskoczył z tym argumentem.
-Mógłby jej nawet wyrecytować wierszyk o jebanej Lokomotywie, mam to w dupie, Lena nie powinna się z nim spotykać i koniec kropka!
Tak, ta debata/kłótnia trwała jeszcze długi, długi, naprawdę długi czas, a ja tylko siedziałam w salonie, przysłuchując się temu wszystkiemu, a przynajmniej robiąc to co jakiś czas i myśląc. Intensywnie myśląc, analizując, w myślach robiąc sobie tabelkę, która po jednej stronie miała argumenty za spotkaniem z Andreasem, a po drugiej przeciw.
Co było za?
No cóż. Darcy dobrze powiedział, że ciekawość jest odpowiednim argumentem. Byłam ciekawa o co może mu chodzić, skoro odezwał się do mnie po tak długim czasie ciszy. Może chciał wyjaśnić mi wszystkie te pytania i niedomówienia odnośnie tego nieszczęsnego ślubu, do którego wcale nie doszło? Może chciał mi przedstawić swój punkt widzenia, powiedzieć, dlaczego zachował się tak, a nie inaczej? Nie wiem dlaczego, ale podświadomie czułam, że chciałam poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Nie wiem, w czym miało mi to pomóc, do czego było mi to potrzebne, ale nadal.
A co znajdowało się po przeciwnej stronie?
W skrócie mówiąc, moja cholerna niepewność. Nie wiedziałam, czy w momencie kiedy ponownie zobaczę go na żywo, nie posypię się jak pieprzony domek z kart i emocjonalnie nie rozwalę się na kolejne długie miesiące. Wydaje mi się, że jestem już ponad tym, że mam to za sobą, że ochłonęłam i że nauczyłam się żyć na nowo, ale co innego jest mówić to sobie teraz, a co innego powtarzać to sobie stojąc twarzą w twarz z człowiekiem, który był powodem tego wszystkiego. Trochę obawiałam się tego, jak zareaguje na to wszystko moje serce, czy przypadkiem w jakimś głupim zrywie nie zabije znowu nieco mocniej. W końcu miłość to coś, co nie mija ot tak sobie, tak? A prawdą jest to, że kurewsko mocno kochałam tego człowieka. I nie wiem, czy użyłam tutaj odpowiedniego czasu.
Przygryzając nerwowo dolną wargę, wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon. Pospiesznie, chociaż trochę niepewnie weszłam w skrzynkę odbiorczą, czytając po raz kolejny wiadomość od Andreasa. Nie wiedząc, co mu odpowiedzieć, powróciłam do skrzynki, by pod wiadomością od Szweda zobaczyć moją konwersację z Chrisem. Z Chrisem, których cholera wie, gdzie teraz jest i co takiego robi. Z Chrisem, który przydałby mi się teraz jak nigdy. Niekoniecznie w swojej obrażonej, rozdrażnionej i trzaskającej wymownie drzwiami wersji.

"Nadal jesteś na mnie zły?"

Wystukałam pospiesznie na klawiaturze, nieco nerwowo oczekując na odpowiedź. Minęły jakieś trzy minuty, aż w końcu się jej doczekałam. To i tak sukces, bo znając jego jednym z wariantów było to, że totalnie mnie oleje i nie odpisze.

"Nie byłem na ciebie zły.. No dobra, byłem, ale doskonale wiesz dlaczego."

Chris piszący wiadomości bez wstawienia żadnej emotikonki, to nie jest normalny Chris, którego znam na co dzień. Nadal olewając głośno spierającego się Adriana i Darcy'ego, zawzięcie klikałam w klawiaturę wyświetloną na ekranie mojego telefonu.

"Problem w tym, że nie wiem :| Serio, Chris, nie wiem co zrobiłam, że tak zareagowałeś."

Tym razem odpowiedź przyszła zdecydowanie szybciej, niż poprzednia.

"Żartujesz, prawda? -.- Myślisz że to, że chcesz się spotkać ze swoim byłym, to nie jest wystarczający powód, żebym się wkurwił?"

Dlaczego odniosłam wrażenie, że zabrzmiał tutaj jak zazdrosny chłopak, piszący do swojej dziewczyny, która wywinęła jakiś numer z innym kolesiem? Boże, historia rodem jak z jakiegoś fanfiction... Brakuje jeszcze tego, żeby pojawił się jakiś wątek z gangami, strzelaninami i wyścigami samochodowymi.. Matko, zdecydowanie muszę ograniczyć czytanie tego typu rzeczy. Zdecydowanie!

"Dlaczego tak bardzo Cię to wkurzyło?"

Oczekując na kolejną odpowiedź siedziałam jak na szpilkach i za cholerę nie mogłam odpowiedzieć sobie dlaczego. Bo przecież nie powinno tak być, nie? Dobra, to jest mój przyjaciel, nie cierpię kiedy jest na mnie zły bądź kiedy się kłócimy, ale... Cholera, za bardzo to wszystko analizuję!

"Nieważne. Serio Lena, nieważne. Zrobisz jak uważasz."

Podświadomie wiedziałam, że nic więcej już od niego nie wyciągnę, więc nawet nie zamierzałam pisać kolejnej wiadomości. Odłożyłam telefon koło siebie na fotel, podciągając nogi bliżej klatki piersiowej i oplatając je swoimi ramionami.
"Weź się kurwa w garść!" powtarzałam samej sobie. Nie jestem przecież jakimś cholernym dzieciakiem, który nie potrafi samodzielnie rozwiązywać własnych problemów, do jasnej cholery. Jestem już duża, potrafię o siebie zadbać i zdecydowanie potrafię sama podejmować decyzje. Bez pomocy innych. Poza tym czas najwyższy zacząć brać odpowiedzialność za swoje życie, prawda?
-...i w ogóle się nie udzielaj na tematy, o których nie masz totalnie pojęcia. - dotarły do mnie słowa wypowiedziane przez Adriana i tym samym sprowadziły mnie na ziemię. Przez kilka sekund zastanawiałam się nad tym, czy nie wtrącić się do ich debaty i uspokoić oboje, co w  sumie byłoby sprawą niemal beznadziejną do wykonania, ale ostatecznie machnęłam na to ręką. Pogadają, powarczą, pomarudzą, trochę pokrzyczą i znowu będzie jak zawsze. Celowo nie powiedziałam, że normalnie, bo normalność to ostatnie słowo jakiego bym użyła opisując codzienność z tą trójką świrów.
Dobra, koniec marudzenia, stękania i jęczenia! Co ma być to będzie, żyje się tylko raz i w ogóle carpe diem, nie?
Ponownie sięgnęłam po swój telefon, przełykając ślinę i z determinacją wchodząc ponownie do skrzynki odbiorczej. Walić to, raz kozie śmierć!

"Kiedy i gdzie?"

I obym nie żałowała tej decyzji w najbliższym czasie znacznie bardziej, niż mogłabym w stanie zdzierżyć.



*******
Jakies sto lat pozniej, dodając z telefonu, czego kurewsko nie lubie, ale jest.
Krotko, nudno i jakos tak przejsciowo, ale mam nadzieje, ze w nastepnym bedzie sie dzialo juz wiecej.
Takze tego, do nastepnego!

PS: DZIEKUJE ZA KOMENTARZE, SERIO!
PS2: przepraszam za czestotliwosc dodawania rozdzialow, zdaje sobie sprawe, ze jestem czasami do dupy, ale wena ostatnio nie jest moim sojusznikiem, ani trochę, wena, albo lenistwo, tego jeszcze nie ustalilam.
PS3: nowy postaram sie dodac szybciej, I promise!

EDIT:
założyłam tt, gdzie będę podawać informacje o nowych rozdziałach, jakieś ciekawostki, może spojlery, chętnych i zainteresowanych zapraszam! :)
@nikax92_ff

piątek, 25 września 2015

14.

-Jak myślisz? Co oni tam tak długo robią? - zapytał Darcy, wygodniej rozkładając się na kanapie w salonie. Właśnie trwała przerwa między jednym a drugim odcinkiem Top Gear'a, którego mógłby oglądać non stop (nawet z wkurzającym polskim lektorem, który zagłuszał angielski) ze względu na genialnych prowadzących. Serio, ci kolesie byli wprost mistrzowscy i gdyby tylko miał takie prawo, zarządziłby obowiązkowe i codzienne maratony dla wszystkich. Bez wyjątku.
-A skąd ja mam to wiedzieć? - prychnął Adrian, przecierając zmęczone oczy swoją dłonią. Dopadł go delikatny kryzys i jest niemal pewien, że za maksymalnie pół godziny przeprosi się ze swoim łóżkiem i ponownie padnie w jego objęcia. I będą żyli długo i szczęśliwie. Wizja idealna.
-No to trzeba to sprawdzić! Co to ma być za izolowanie się od nas? Ja rozumiem wszystko, zmęczenie po imprezie, jakieś z dupy wzięte miłosne uniesienia czy jakieś inne gówno, ale szanujmy się! Nie po to marnuję swój cenny czas, żeby siedzieć na dupie przed telewizorem i oglądać najlepszy program świata. - rozkręcił się, a jak wiadomo powszechnie już od dawien dawna, rozkręconego Darcy'ego cholernie ciężko jest przystopować. Udało się to tylko nielicznym i w sumie nadal zostaje w strefie tajemnic jak im się to udało. - I o ile Top Gear'a jeszcze bym jakoś strawił, o tyle z ciebie nie jest żadna seksowna czika, więc towarzystwo to jest raczej do dupy. - dodał po chwili.
-Po pierwsze, wal się na ryj gówniarzu, po drugie dalej się wal, a po trzecie jak jesteś taki za nimi stęskniony i spragniony ich towarzystwa, że nie wytrzymasz bez nich nawet sekundy, to sam idź sprawdź, co robią. Mnie w to nie mieszaj. - odpowiedział mu, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego poirytowane prychnięcia i przewalanie oczami. Podświadomie wyczuwał, że w żaden sposób i w żadnym stopniu nie powinni przeszkadzać tej dwójce. Już od jakiegoś czasu wyczuwał między nimi jakąś dziwną atmosferę. To może zabrzmieć głupio, ale taka była prawda. Wystarczyło tylko uważnie im się przyglądać i obserwować ich gesty. Te spojrzenia, które sobie wzajemnie posyłali, ten wzrok Chrisa, który z napięciem wyszukiwał w tłumie jej sylwetki, a kiedy tylko ją wypatrywał, momentalnie się rozluźniał, jakby upewniał się, że jest bezpieczna i wszystko z nią dobrze. Te uśmiechy, które pojawiały się na twarzy, kiedy tylko go widziała, nawet jeśli on sam jej nie dostrzegał. To nie mogły być przypadkowe reakcje, a już na pewno wytłumaczeniem nie mogło być to, że się przyjaźnią. On również przyjaźni się z Leną, cholera, zna ją odkąd była małym brzdącem płaczącym podczas oglądania Muminków, z wiecznie roztrzepanymi włosami i wiecznie za nim chodzącą. Kochał ją jak członka swojej rodziny, jest dla niego jak siostra, zawsze będzie o nią dbał, będzie się o nią martwił i zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa i to można było nazwać przyjaźnią. Z całą pewnością przyjaźnią nie było to, co zaczęło się powoli rodzić między tą dwójką. Nawet jeśli oni będą szli w zaparte i z uporem maniaka będą powtarzać, że nic się nie dziele, to on nie jest ślepy. A już na pewno nie jest ślepy na sprawy między tą dwójką.
Skłamałby gdyby powiedział, że nie miał pewnych obaw. Chris jest jego przyjacielem, jest świetnym gościem, ale nie jest tajemnicą fakt, że w jego życiu póki co najwięcej miejsca było na zabawę, imprezy i czerpanie z życia ile się tylko da garściami. Nie był do końca przekonany, czy byłby gotowy na zmianę swojego podejścia do wielu spraw i ustatkowanie się. Lena jest cholernie czułą osobą i chociaż nie zawsze to widać na pierwszy rzut oka, ale jeśli już się w kimś zakocha, to oddaje się temu komuś w stu procentach. Powierza mu całą siebie i to, jak ta osoba będzie ją traktowała i jaki będzie miała do niej stosunek, mocno odbije się na jej psychice. Wszyscy wiedzą jak potoczyła się sytuacja z Andreasem, jak bardzo ją to dotknęło i w pewien sposób zdewastowało wewnętrznie. Potrzebowała cholernie dużo czasu, żeby po tym wszystkim dojść do siebie chociaż w niewielkim stopniu i ostatnie czego by dla niej pragnął to powtórka z rozrywki. Nie miał żadnej pewności co do tego, że w tym przypadku skończy się tak samo jak ze Szwedem. Znał Chrisa, wiedział, że nigdy nie chciałby być powodem łez Leny, ale czy nie pomyliłby miłości ze zwykłym pożądaniem, czy czymś w tym stylu?
Cholera, dlaczego on się martwi na zapas? Dlaczego od razu zakłada najgorszy możliwy scenariusz? Równie dobrze wszystko może być w porządku, mogą oszaleć na swoim punkcie, wziąć ślub i spłodzić dziesiątkę dzieci. Bez względu na kolejność.
-Słuchasz mnie w ogóle? - z zamyślenia wyrwał go Darcy, a konkretniej jego ręka, która walnęła go w ramię i daleko było w tym geście do pojęcia "delikatnie" czy też "subtelnie". - Ja się produkuję jak pojebany, a ty mnie olewasz! No wielkie dzięki! - oburzył się.
-Nie sraj żarem, gówniarzu. - tym razem to Adrian przewalił oczami.
-Idę sprawdzić co te antyspołeczne gamonie wyczyniają. - zarządził Australijczyk i zanim Adrian zdążył chociażby zamrugać, wystrzelił w kierunku pokoju brunetki, gdzie znajdowała się ona sama wraz z Chrisem. To musiało skończyć się katastrofą więc od razu zerwał się z kanapy i ruszył za tym nadpobudliwym durniem, żeby powstrzymać go od zrobienia jakiejś głupoty. Nie udało mu się zapobiec najgorszemu, bo zauważył, że Darcy wszedł już do środka, ale nie słyszał żadnych krzyków, przekleństw czy odgłosów walki, więc od razu poszedł w jego ślady, wchodząc do środka. I podobnie jak sam Darcy, stanął na środku pokoju wgapiając się z głupią miną w stronę łóżka. W stronę łóżka, na którym leżała Lena wraz z Chrisem, chociaż bardziej prawidłowo brzmiącą wersją byłoby: Lena leżała NA Chrisie. Jej głowa spoczywała na jego torsie, ręka tuż obok nie, unosząc się w rytmie spokojnego oddechu Australijczyka. A sam brunet obejmował ją ramionami jakby nie miał najmniejszego zamiaru jej wypuszczać nawet na sekundę, a sądząc po delikatnym uśmiechu na jego twarzy, cała ta sytuacja ani trochę mu nie przeszkadzała. No to się porobiło.
-A to ciućmuny! - odezwał się Darcy, totalnie psując moment. Całe szczęście ta dwójka spała na serio mocnym snem i nawet donośny głos chłopaka nie był w stanie ich obudzić. - Budzimy ich? - zwrócił się do Adriana już nieco ciszej.
-Zwariowałeś? - Miedziak spojrzał na niego jak na idiotę. - Jedyne to w tym momencie robimy to wypad stąd. - nie czekając aż Australijczyk zacznie się burzyć i głośno protestować, wypchnął go z pokoju, starając się zrobić przy tym jak najmniej hałasu.
I oby kiedyś nie musiał tego żałować.
Oby, oby oby!

***

Błogą chwilę ciszy, spokoju i relaksacyjnego oddania się w objęcia głębokiemu snu, pełnemu kolorowych i pozytywnych snów, przerwał odgłos dzwoniącego telefonu. Z głośnym westchnieniem uchyliłam niechętnie oczy, mrugając kilkukrotnie aby odzyskać ostrość widzenia.A kiedy już ją odzyskałam, nie mogłam powstrzymać promiennego uśmiechu, który momentalnie zawitał na mojej twarzy. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, że obudziłam się w obecnej pozycji, ale musiałabym być totalnie głupia i na dodatek perfidnie skłamać, gdybym powiedziała, że mi to nie odpowiada. Bo odpowiadało! I to cholernie, cholernie, cholernie bardzo!
Dopiero po kilku minutach bezczynnego leżenia i delektowania się chwilą przypomniałam sobie o telefonie, a konkretniej smsie jaki na niego dostałam. I mam nadzieję, że to będzie coś ważnego, a nie jakaś durna wiadomość od operatora, bo wtedy się wkurzę. Bardzo, bardzo, bardzo się wkurzę!
Za wszelką cenę starając się nie obudzić Chrisa, wyplątałam się z jego ciasnego uścisku, stosując przy tym nie lada akrobacje. Brunet tylko mruknął coś pod nosem, poprawiając swoją pozycję na łóżku. Pomacał dłonią dookoła siebie, jakby podświadomie czegoś poszukiwał i chwilę później znieruchomiał, marszcząc lekko czoło i brwi. Nie muszę dodawać, że moje wewnętrzne emocje niemal nie wystrzeliły na powierzchnię niczym pieprzony gejzer, prawda? Cholera, co się ze mną dzieje? Ogarnij się Lena!
Potrząsając głową, chcąc w ten sposób odgonić niechciane myśli, sięgnęłam po leżący na stoliku telefon. Odblokowałam urządzenie, odgarniając drugą dłonią niesforne kosmyki włosów, które z uporem maniaka kierowały się ku mojej twarzy. Widząc nadawcę wiadomości i jej treść momentalnie zamarłam. Puls znacznie mi przyspieszył, podobnie jak oddech, a serce pracowało jak po przebiegnięciu maratonu.
Co do cholery?

"Możemy się spotkać?"

Trzy, na pierwszy rzut oka wcale nie tak bardzo znaczące słowa. W połączeniu z nadawcą nabierały jednak podwójnej siły oddziaływania.
Bo tym nadawcą był nie kto inny jak Andreas Jonsson.
Chce się spotkać? Chce się spotkać ZE MNĄ?! Po co? Dlaczego? Co się stało? Kiedy? Z jakiej okazji? Gdzie? Jak?
Milion myśli przebiegało mi obecnie po głowie, zostawiając po sobie totalny chaos. Nie mogłam się skupić absolutnie na niczym. Wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu jak zaczarowana, starając się ogarnąć tę burzę, która się właśnie rozpętała wewnątrz mnie. Powiedzieć, że jestem zaskoczona, zdziwiona i wyprowadzona z równowagi to totalne nieporozumienie. Było o niebo gorzej!
-Lena? - usłyszałam za sobą zaspany głos Chrisa, ale nie byłam w stanie zareagować w jakikolwiek sposób. - Dlaczego nie śpisz? - nie musiałam nawet na niego patrzeć żeby wiedzieć, że marszczy brwi w zaciekawieniu. - Dlaczego zrzuciłaś telefon? - dodał, a ja już miałam się go zapytać, o czym on mówi, kiedy spostrzegłam, że moje dłonie rzeczywiście nie trzymają już urządzenia, które leży na podłodze. Zapewne dlatego Chris już nie śpi. Odgłos upadku musiał go obudzić, chociaż ja nawet nie zwróciłam na to uwagi. - Co się stało? - w tonie jego głosu pojawiła się już nawet nie nutka co cała symfonia zaniepokojenia. Momentalnie wstał z łóżka, podnosząc mój telefon z podłogi i patrząc na mnie z wyraźnym wyczekiwaniem. Widząc jednak, że póki co, to za dużo to ja mu nie wytłumaczę, odblokował urządzenie wpatrując się w wyświetlacz, na którym nadal była widoczna wiadomość od Szweda. - No to są chyba jakieś pierdolone żarty! - tego się mogłam podświadomie spodziewać. - Co to kurwa ma być?!
-Nie wiem. - odpowiedziałam, znacznie ciszej niż Australijczyk.
-Jak to nie wiesz?! - gołym okiem dało się zauważyć, że brunet jest totalnie wyprowadzony z równowagi, albo przynajmniej jest na dobrej drodze do tego. - Kiedy dostałaś tego smsa?
-Przed chwilą. - odchrząknęłam delikatnie chcąc sprawić, aby mój głos brzmiał pewniej i nieco głośniej. - Przeczytałam go przed chwilą.
-Odpisałaś coś? - zapytał, mrużąc podejrzliwie oczy.
-Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-I nie zamierzasz. - odłożył telefon z powrotem na szafkę, wpatrując się we mnie niemal mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. - Bo nie zamierzasz, prawda? - nie otrzymując ode mnie żadnej odpowiedzi, a na dodatek widząc, jak przygryzam nerwowo wargę, przeczesał gwałtownie swoje włosy. - Chyba sobie ze mnie kurwa żartujesz!
-Chris, a jeśli stało się coś poważnego? - zaczęłam, nieco wystraszonym głosem. To nie tak, że pałałam wielkim entuzjazmem na myśli o spotkaniu ze Szwedem, bo tak nie było.
Nie było, prawda?
-I co z tego?! - jeśli Australijczyk wcześniej się hamował, teraz opuścił już wszelkie blokady. - Serio, Lena, co z tego?! Mam Ci przypomnieć, jak cię potraktował, jak się zachował, co zrobił i jak to się wszystko skończyło? Na serio, chcesz tego?
-To nie tak...
-A jak?! - krzyknął. Aż dziwne, że ani Adrian, ani Darcy jeszcze nie wpadli zaalarmowani do pokoju. - Kurwa, płakałaś po nim tyle czasu, tyle czasu wracałaś do normy, a teraz wystarczyło, że napisał jednego głupiego smsa, a tobie odpierdala? Zwariowałaś?!
-Spotkam się z nim, zobaczę czego chce, porozmawiam... Przecież to niczego nie zmienia w tej sytuacji. - bawiłam się nerwowo palcami czując, że cała ta sytuacja nie zmierza ku szczęśliwemu końcu.
-Niczego nie zmienia?! OCZYWIŚCIE, ŻE WSZYSTKO KURWA ZMIENI! - jego złość przechodziła powoli w furię i choćbym bardzo chciała, nie potrafiłam go za to winić. W tym momencie nie potrafiłam w ogóle trzeźwo myśleć, a co dopiero podejmować jakieś klarowne decyzje, bez względu na to, czy byłaby to zgoda na spotkanie ze Szwedem, czy wręcz przeciwnie. - Znowu nawkłada ci do głowy jakiś głupot, namiesza ci we łbie, a na końcu zostawi, czyli coś, co on potrafi robić najlepiej na świecie. Nie widzisz tego? Przecież tak dobrze sobie bez niego już radziłaś! Wyszłaś z tego dołka, odbudowałaś się psychicznie, podniosłaś się, znowu chcesz do tego wracać? - mówił szybko, niemal z desperacją.
-Nie rozumiesz...
-Masz rację, kurewsko tego nie rozumiem! - desperacja znowu zniknęła, zastąpiona czystym gniewem. - I wiesz co? - splótł ręce na torsie, patrząc na mnie chłodnym wzrokiem. - Nie chcę tego rozumieć. Rób co chcesz. Zresztą, kurwa, jak zawsze! - i to mówiąc, wyszedł z pokoju, głośno trzaskając przy tym drzwiami.
Zdecydowanie nie takiego przebudzenia oczekiwałam.
Zdecydowanie.




*******
Milion lat później, jest.
Amen.
Enjoy this drama time!
<3


PS: #DW43

niedziela, 10 maja 2015

13.

Gdybym powiedziała, że dzisiejszy dzień był najzwyklejszym, normalnym dniem w moim życiu, prawdopodobnie urósł by mi nos wielkości Kilimandżaro, jeśli wierzyć w opowieści Pinokia. Było już późne popołudnie, dzień mijał bez większych sensacji, a mimo to nie mogłam narzekać na nudę. Atrakcji dostarczali mi dochodzący powoli do siebie Adrian i Darcy, który nadal był we wczesnym stadium walki z kacem. On jednak przynajmniej odnalazł w sobie na tyle siły, by podnieść swoje styrane ciało z materaca. Nie to co niektórzy.
Tak, piję tutaj do nikogo innego jak Chrisa Holdera.
Adrian z Darcym już trzy razy usiłowali ściągnąć go z łóżka, ale nie dali rady. Nie przemawiała do niego ani wizja oglądania meczu piłki nożnej, konkretniej rzecz ujmując ligi angielskiej, ani wizja zjedzenia naleśników na śniadanie (bardzo późne śniadanie), ani nawet ostatecznie wizja spędzenia z nami czasu, robiąc absolutnie nic spektakularnego. W dosadnych słowach kazał im spadać i zamknąć za sobą drzwi, pod żadnym pozorem nimi nie trzaskając. To i tak sukces, biorąc pod uwagę, że za pierwszym razem rzucił w Adriana książką, którą znalazł na stoliku stojącym koło łóżka. Drugim przedmiotem do wyboru był jego telefon, ale nie oszukujmy się, on kocha swojego iphone'a bardziej niż psychofanki kochają Grzegorza Zengotę.
Tak czy inaczej, siedzieliśmy w salonie, wpatrując się w jakiś program, w którym faceci kupują sobie totalne złomy za samochody i zamieniają je w totalne piękności, co szczerze powiedziawszy, ani trochę mnie nie obchodziło, ale z tą dwójką nie wygram. Nawet jeśli bym chciała, a uwierzcie mi, chciałam. Nawet delikatnie zasugerowałam, że może przełączymy program na coś innego, ale wystarczyło mi jedno spojrzenie, jakie ta dwójka mi posłała i potulnie zamknęłam buźkę.
Takie rzeczy, w moim własnym domu! Skandal!
Kiedy faceci na ekranie mojego telewizora po raz kolejny kłócili się między sobą o to, która część jest fajniejsza, lepsza i w ogóle stworzona przez boskie ręce, ziewnęłam głośno. Skłamałabym gdybym powiedziała, że wyspałam się za wsze czasy i ostatnia rzecz o jakiej teraz myślę to moje kochane, mięciutkie i cieplutkie łóżeczko.
-Lena, teraz twoja kolej. - odezwał się nagle Adrian, wyciągając mnie tym samym z cudownych marzeń o mnie i łóżku jako parze idealnej.
-Kolej na co? - uniosłam lekko brew ku górze, totalnie nie wiedząc, o co mu chodzi.
-Na spróbowanie wyciągnąć z wyra tego pajaca, zanim tam przyrośnie na amen. - przewalił oczami, najwyraźniej załamany moją niedomyślnością. - Nudno jak nie wiem co, na jakiś obchód miasta byśmy poszli, czy coś. - wzruszył ramionami, następnie przeciągając się na wszystkie strony.
-Możecie przerzucić się na angielski? To nie jest spowiedź, a wy nie jesteście tutaj sami. - palnął Darcy, splatając na torsie swoje ręce. Z tego wszystkiego nawet się nie zorientowałam, że do tej pory rozmawiałam z Adrianem po polsku, co w towarzystwie naszych kochanych Australijczyków jest absolutnie zabronione pod groźbą dożywocia w Azkabanie.
-Trzeba się było uczyć, gówniarzu, zamiast rzucać w szkołę kamieniami. - walnął Miedziak, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem.
Zdając sobie sprawę z tego, że ten komentarz wywoła kolejną wojnę, burzę i kataklizm w jednym, z głośnym westchnięciem podniosłam się z kanapy i leniwym krokiem ruszyłam w stronę mojego pokoju, w którym znajdował się Chris.
Weszłam do środka z lekką obawą, że unoszące się w powietrzu alkoholowe opary zabiją mnie w pierwszej sekundzie, ale całe szczęście nic takiego się nie stało. Ktoś trzeźwo myślący profilaktycznie uchylił lekko okno, przez które do środka napływało świeże, orzeźwiające powietrze. Chris nadal leżał zakopany niemal po same uszy w pościeli, z jedną ręką zwisającą poza łóżkiem, a drugą przyciskającą do siebie rąbek kołdry. Ten widok był tak uroczy, że po prostu musiałam wyciągnąć z kieszeni telefon i zrobić mu szybką fotkę. Aż dziwne, że ten człowiek, kiedy tylko się obudzi, jest takim wulkanem energii, który zdecydowanie preferuje aktywny tryb życia. Patrząc na niego teraz, jak spokojnie leży na brzuchu i miarowo oddycha, z lekkim uśmiechem na ustach (ciekawe co mu się śni), w życiu bym tego o nim nie powiedziała.
-Chris... - podeszłam do łóżka od wolnej strony i wygodnie się na nim rozsiadłam. - Hej, Chris, słyszysz mnie. - widząc, że nie reaguje, potrząsnęłam lekko jego ramieniem.
-Słyszę, ale udaję, że jednak nie. - wymruczał w poduszkę, totalnie zaspanym głosem. - Stało się coś? - zapytał, kiedy w końcu udało mu się otworzyć oczy i spojrzeć na mnie nadal lekko zamglonym wzrokiem.
-Nudzi mi się. - wzruszyłam ramionami. - Chłopakom zresztą też, a skoro im nie udało się ciebie obudzić, to teraz przyszła kolej na mnie.
-I tylko dlatego, że wam się nudzi, ja muszę przerwać cudowny, regenerujący relaks i opuścić wygodne łóżko? - spojrzał na mnie jak na nienormalną, a ja kolejny raz wzruszyłam ramionami.
-Tak jakby? - posłałam mu jeden z tych swoich niewinnych uśmieszków.
-Boże, widzisz i nie grzmisz. - westchnął głośno, ponownie kładąc z impetem głowę na poduszkę i przymykając na moment oczy. - A nie możesz tej nudy przekwalifikować na zmęczenie i chęć pospania?
-W sumie, małą drzemką bym nie pogardziła, ale te dwa, zapewne obecnie kłócące się w salonie, łosie będą jęczeć, że zostawiliśmy ich samych i że nie będą mieli, co ze sobą zrobić. - to prawda, oni czasami sprawiają wrażenie takich totalnych dzieci, których trzeba prowadzić wszędzie za rączkę, pokazywać wszystko palcem i broń boże nawet na chwilę nie spuszczać z oka.
-Jak nie mają co ze sobą zrobić, to niech sprzedadzą swoje ciała na organy. - burknął. - Olej ich. - uśmiechnął się szeroko.
-Iii? - przygryzłam lekko dolną wargę, czekając na alternatywę dla spędzenia czasu z duetem Miedziński/Ward.
-I poleż trochę ze mną. - kolejny uśmiech, posłany w moją stronę, na który nie mogłam odpowiedzieć niczym innym, jak tym samym. Nie musiał mnie specjalnie długo namawiać, bo pospiesznie wstałam z łóżka, zrzucając ze stóp skarpetki, odkładając na bok bluzę i wyciągając z kieszeni telefon, który spoczął na szafce tuż koło urządzenia Australijczyka. A sam Australijczyk odciągnął dla mnie kołdrę, pod którą momentalnie wskoczyłam, przybliżając się do niego delikatnie i mrucząc z przyjemności.
-Lepszy pomysł? - zapytał, poprawiając kołdrę i tym samym dokładniej mnie przykrywając. Te wszystkie małe gesty zawsze sprawiały, że wewnętrznie się rozpływałam, bo świadomość tego, że Chris jest jaki jest, że czasami (czasami...) ma totalnie poryte pomysły i podchodzi do życia na dużym luzie, ale i tak mimo wszystko cały czas się o mnie troszczy, w większy bądź mniejszy sposób, była najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić. I nie zamieniłabym jej na nic innego na całym świecie.
-Lepszy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą z pełną świadomością. Przymknęłam oczy, delektując się chwilą, która parę sekund później stała się jeszcze wspanialsza za sprawą rąk bruneta, które przysunęły mnie jeszcze bliżej jego ciała i zamknęły w bezpiecznym, cudownym uścisku.
-Dobranoc. - wyszeptał, składając czuły pocałunek na moim czole, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Jestem cholerną szczęściarą.
I cholernie jest mi z tym dobrze.

*******

Kolejny wolny dzień zaczął się dla niego dokładnie tak samo, jak wszystkie poprzednie. Po ciężkiej nocy, podczas której męczyły go sny z brunetką w roli głównej, nastał jeszcze bardziej ciężki poranek, w którym uzmysławiał sobie, że żadna ze scen w jego głowie nie jest obecnie prawdą, co tylko sprawiało, że automatycznie tracił ochotę na cokolwiek. Po poranku było niemal tak samo. To samo śniadanie, te samo bieganie po śniadaniu, przeglądanie tych samych stron na internecie i to samo zastanawianie się, co robić dalej.
A pytanie to nie było takim prostym, jak mogłoby się wydawać.
Nie chodziło bynajmniej o to, co robić dalej z mijającym w powolnym tempie dniem, ale co robić dalej ze swoim życiem i całą tą sytuacją z Leną. Już nawet przestał liczyć wszystkie te razy, w których trzymał w dłoniach gotowy telefon z wybranym numerem do brunetki i tylko sekundy dzieliły go od naciśnięcia zielonej słuchawki, ale zawsze w ostatniej chwili się wycofywał. Bo co miał jej niby powiedzieć? "Cześć Lena, co słychać?" To brzmiało tak bardzo żałośnie, że bardziej już chyba się nie dało. Musiałby być chorym optymistą żeby myśleć, że Lena w ogóle chciałaby z nim rozmawiać. A już w ogóle co tu mówić, o normalnej rozmowie o życiu codziennym i wszystkich tych pierdołach. Do optymisty było mu daleko, a co za tym idzie, był przekonany, że jest na skazanej pozycji.
To tak bardzo popieprzona sprawa, że minęło już tyle czasu, zmienił środowisko, zmienił klub, za wszelką cenę starał się przywrócić w swoim życiu równowagę i ponownie zacząć z niego korzystać w pełni, ale nic na dłuższą metę się nie zmieniało. Nadal czuł się, jakby brakowało mu ważnej części ciała, a większość jego myśli zdominowana była przez tę na pozór spokojną, delikatną i pokorną brunetkę. Nie ważne co robił, czy siedział, czy biegał, czy oglądał telewizję, towarzyszyła mu zawsze. I to było najbardziej uciążliwe! Jedynym momentem, w którym wyłączał to całe myślenie, były chwile, w których się ścigał. Uwielbiał ten stan, kiedy mógł się wyłączyć, odłożyć wszystko na bok i skupić się na torze, swoim motocyklu i walce przez cztery okrążenia każdego biegu, w którym brał udział. To były te chwile, które pozwalały mu odreagować, zapomnieć o wszystkim i przez moment mieć tę głupią świadomość, że wszystko jest w porządku.
A potem mecz dobiegał końca, emocje opadały, adrenalina znikała z jego organizmu i wszystko wracało do normy.
To nie tak, że przez cały ten czas jedyną dziewczyną, jaka pojawiała się w jego życiu była Lena. Wręcz przeciwnie, spotykał się z wieloma, szukał, sprawdzał, analizował, ale za każdym razem pojawiała mu się w głowie ta jedna, irytująca, ale jednocześnie najważniejsza myśl: "to nie jest to". I coraz częściej przyłapywał się na myśleniu, że to nigdy nie będzie "to".
Nigdy bez niej.
-Och, pieprzyć to! - warknął pod nosem po szwedzku, sięgając po leżący niedaleko telefon i pospiesznie wystukując na ekranie kolejne słowa.
Co ma być, to będzie. Koniec z biernym przypatrywaniem się i udawaniem, że samo przejdzie.
Czas zawalczyć o to, co kiedyś było jego i co nadal jest dla niego najważniejsze.
Czas zawalczyć o Lenę.



*******
Nie mam nic innego do powiedzenia, poza głupim przepraszam.
A więc: przepraszam!

PS: drama time?