Skacowany, znając życie nadal pijany, Chris Holder, panie i panowie. We własnej osobie.
-Słońce mam ci zgasić deklu? - odpowiedział mu w równie uroczy i wyrafinowany sposób nie kto inny jak Darcy. - Odwróć dupę w drugą stronę i po kłopocie. - dodał po chwili
-Nie mogę. - tak, bezczelnie przysłuchiwałam się ich genialnej wymianie myśli i poglądów. To takie pasjonujące zajęcie
-Niby czemu nie możesz?
-Bo coś mi leży na ręce. - kilka sekund później. - O KURWA DLACZEGO COŚ MI LEŻY NA RĘCE?! - jeden wielki krzyk, kilka przekleństw i głośne 'jeb!'. Taa, zdecydowanie ktoś spadł z łóżka.
-Ałaaa, pojebało Cię?! - do rozmowy wtrącił się Adrian.
-Mnie?! - jak Bóg mi świadkiem, jeden ton wyżej i zapisałabym Holdera do operetki jako głównego solistę. - To ty na mnie leżałeś, perwersie cholerny! Co, że mam dłuższe kręcone włosy i ciało jak młodsza wersja George'a Clooney'a, to od razu znaczy, że możesz się do mnie dobierać?! Niedoczekanie twoje, mam swoją godność!
Naprawdę, naprawdę z całej siły starałam się nie wybuchnąć histerycznym śmiechem, budząc przy okazji 3/4 populacji mojego kochanego Torunia, ale serio, nie dało się.
Chwilę później dołączył do mnie Darcy, a zaraz za nim, nadal lekko zdezorientowany Adrian.
-No i z czego się prujecie pojeby jerychońskie?! - brunet zdecydowanie nie był w tym momencie w wybitnie rozrywkowym nastroju. A to aż dziwne, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka (kilkanaście?) godzin temu nie dało się go ściągnąć z parkietu, kiedy to zawzięcie wywijał do piosenki Aserehe. Tak, kręcenie łapkami, ruszanie bioderkami i trzęsienie tyłkiem również się w tym znajdowało. Jeśli na sali byli jacyś dziennikarze, albo fanki uzbrojone po zęby w aparaty/kamery/cokolwiek, to jak w mordę strzelił mogą ubiegać się o jakąś nagrodę. Albo pisać do Australijczyka z myślą ściągnięcia haraczu w zamian za nieupublicznienie niektórych rzeczy. No cóż, ja bym tak zrobiła.
-Chris, słoneczko Ty moje, nie denerwuj się tak. - odezwałam się w końcu, dłonią wycierając zebrane w kącikach oczu łzy. Łzy śmiechu, rzecz jasna, chociaż czasami miałam ochotę płakać z bezsilności nad ich głupotą. No cóż, dzisiaj ten pierwszy wariant. - Chodź tu do mnie, obiecuję, że nikt już się nie będzie z ciebie śmiał. - dodałam, na co Darcy oczywiście parsknął śmiechem, usilnie starając się jakoś to powstrzymać. Widząc jego marne starania, Adrian natychmiastowo do niego dołączył, a ja miałam wrażenie, że moje wargi za moment odpadną, tak intensywnie je przygryzałam, żeby powstrzymać śmiech. W zamian tego poklepałam miejsce obok siebie na łóżku, w międzyczasie ogarniając sytuację w pokoju. Tak, jesteśmy w moim mieszkaniu, a to ogromny plus, na dodatek w moim pokoju, co jeszcze bardziej mnie raduje. Wiecie, głupio tak obudzić się pod mostem albo na ławce w parku. Prawda? Tak czy inaczej, leżę na moim własnym, cudownym i jedynym w swoim rodzaju łóżeczku, sama (!) podczas gdy chłopacy w trójkę cisną się na dmuchanym materacu na podłodze. Pytanie pomocnicze: kto do cholery nadmuchał ten materac?! o.O Nie to żeby coś, ale jakim cudem oni byli w stanie to zrobić, skoro w pewnym momencie Adrian chciał brać autograf od Chrisa, bo 'jakoś taką znaną ma twarz', Chris opowiadał osiemnaście (..tysięcy..) razy jak to w Australii gonił go pies ('oczywiście, że był wściekły! i oczywiście, że było to wielkie bydlisko! ze dwa metry jak nie więcej! a w dupie szerszy niż my wszyscy razem wzięci!'), a Darcy był w stanie tylko kiwać potakująco bądź przecząco głową i od czasu do czasu dodawać coś w stylu 'lubię chmury. są takie zajebiste!'. Serio, chyba ich momentami nie doceniam.
-Idę żabciu, posuń się trochę. - nadal chwiejnym krokiem ruszył w stronę mojego łóżka, by kilka sekund później walnąć się na nim niemal bezwładnie, przy okazji oczywiście lekko mnie przygniatając. Jęknęłam, bo co innego mogłam zrobić? - Ooo, tutaj światło nie dociera. - zauważył i z szerokim uśmiechem wygodniej ułożył głowę na poduszce. - Nastała ciemność, czas spać. - zamknął oczy.
-Tylko nie chrap! - Darcy chyba również stwierdził, że wstanie i powrót do życia to nie jest dobry pomysł, bo podobnie jak jego starszy kolega, rozwalił się wygodnie na materacu. - A ty się do mnie nie zbliżaj! - dorzucił, patrząc wymownie na Adriana, który tylko prychnął, odwracając się tyłem do młodszego z Australijczyków.
-Zamknąć twarze, gówniarze! To nie półkolonie, tutaj ma być spokój! - zarządził Chris i dosłownie minutę później pochrapywał cichutko z błogą miną.
Tak, to zdecydowanie był interesujący, zaskakujący i w żadnym wypadku nie zwyczajny poranek.
***
Druga pobudka wyglądała już lepiej. Może nie zachwycająco, spektakularnie, ale zdecydowanie lepiej. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności i fakt, że chodziło o moją ukochaną trójkę to uwierzcie mi, mogłam spodziewać się absolutnie wszystkiego. Łącznie z tym, że nie wstaną przez najbliższy tydzień, dostaną całkowitego paraliżu kończyn, a w najgorszym wypadku skończę z nimi na jakimś płukaniu żołądka, czy coś w tym stylu.
Całe szczęście, nic z tych rzeczy.
-Boooże, masz gdzieś jakąś wodę? - do kuchni jako pierwszy wszedł Adrian, prezentując sobą obraz nędzy i rozpaczy. Potargane włosy, ubrany tylko w swoje jeansy i trący dłonią swoje lewe oko. Zdecydowanie kacyk.
-Główka boli? - zapytałam z ironią, nieco głośniej niż powinnam.
-Jezu, spuść z tonu, chociaż odrobinę. - opadł ciałem na krzesło przy stole i najwyraźniej zbierał siły na dalsze życie. - To jak będzie z tą wodą?
-Cieszcie się, że macie do czynienia ze mną, a nie jakąś wyjątkowo wredną, upartą dziewczyną, bo jak nic bylibyście skazani na samych siebie. - skierowałam się ku lodówce, olewając totalnie pomruk Adriana, który brzmiał w stylu "a nie mamy?" i sięgnęłam z niej przygotowaną wcześniej wodę z cytryną. Z dużą ilością cytryny. Nauczona doświadczeniem wiem, że właśnie ten napój pomaga najlepiej, a już zdecydowanie najlepiej pomaga im.
-Ożenisz się ze mną? - palnął Miedziak, wpatrując się w napój z miną absolutnego uwielbienia i oddania.
-Pytasz mnie czy wodę? - uśmiechnęłam się szeroko.
-Zapytaj się mnie ponownie wieczorem. - nie siląc się na użycie szklanki ani nic w tym stylu, szybko przyssał się do picia. Serio, na samą myśl o tym, jak kwaśne musi to być, aż mnie wstrząsnęło, ale mojego przyjaciela najwyraźniej absolutnie nic nie ruszało. No cóż, można i tak.
-A tamta dwójka nadal dogorywa, czy też już się ogarnęli? - spytałam, kiwając lekko głową w kierunku drzwi pokoju, za którymi znajdowali się Australijczycy.
-Darcy chyba zaczął korzystać z tego, że ma materac tylko dla siebie, bo rozwalił się na nim wygodniej i dalej poszedł w kimę, a jak próbowałem obudzić Chrisa to tylko coś na mnie warknął i prawie kopnął, więc nie zanosi się na to, żeby zaraz mieli do nas przyjść z werwą i radością. - odpowiedział, odstawiając w końcu wodę, której to znacznie ubyło. - Od razu lepiej. - dodał, jakby sam do siebie.
-Tabletkę chcesz?
-W sumie, nie zaszkodzi. Chociaż, o dziwo, spodziewałem się, że głowa będzie mnie bardziej bolała niż boli. Gdyby nie sahara w buzi mógłbym się kłócić, że wczoraj niewiele wypiłem. - patrzcie go, jaki chojrak.
-Do momentu aż dmuchnąłbyś w alkomat i zamknął skalę, albo w ogóle na wyświetlaczu pojawiłby się napis "error". - szybko ostudziłam jego zapędy, sięgając z szafki jakąś przeciwbólową tabletkę. Adrian połknął ją nawet nie popijając, co dla mnie nadal jest rzeczą niezrozumiałą. Jak on to robi? Cholera, ja nawet ze zwykłym Rutinoscorbinem mam problem bez pełnej szklanki wody! O innych, większych tabletkach, już nawet nie wspomnę!
-Dobra dobra. - prychnął. Spojrzał na mnie z uwagą, mrużąc lekko oczy, a jego usta wykrzywiły się w cwaniackim uśmiechu. - Powiedz mi lepiej co tam się kroi między tobą a Chrisem. - poruszał charakterystycznie brwiami.
-Między kim a kim? - uniosłam brew ku górze w geście totalnego zdziwienia. Nadal nie wytrzeźwiał czy jak? Tak, to musi być to...
-Już nie udawaj, że nie wiem o czym teraz mówię. Może i byłem wczoraj w stanie lekko podchmielonym... - słysząc to, prychnęłam głośno, ale Adrian absolutnie nic sobie z tego nie zrobił. - ...ale swoje zaobserwowałem. I nie wmówisz mi, że nic nie jest na rzeczy. - dalej ciągnął temat, a ja przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę, opierając się wygodniej o blat szafki.
-Serio, Adrian, nie mam pojęcia o czym ty w ogóle do mnie mówisz. Niby co zaobserwowałeś? Bawiłam się z nim tak samo jak z wami. I idą dalej twoim tropem, znaczy to, że kręcą mnie czworokąty?
-Ty mi tutaj oczu nie mydl czworokątami. Niby nie zauważyłaś, jak Chris mordował wzrokiem każdego chłopaka, który chciał z tobą zatańczyć? Zresztą, nie to, żeby któryś z nich miał taką możliwość, bo momentalnie został przez niego spławianym, zanim w sumie otworzył usta żeby coś powiedzieć. - machnął ręką. - Ty zresztą sama nie byłaś lepsza. - wskazał na mnie palcem, mrużąc oczy jeszcze bardziej. - Mam oczy i rozum i potrafię z nich korzystać.
-Chyba najwyraźniej nie dokładnie, skoro dochodzisz do takich wniosków. - przewaliłam oczami. To musi być wina kaca, albo alkohol jeszcze całkiem z niego nie wyparował. Albo kombinacja obu tych rzeczy. - Serio, Adrian, ogarnij się. Nic się nie dzieje. - dodałam.
-Zobaczymy jak długo będziesz temu tak zażarcie zaprzeczać. - wzruszył ramionami, a na jego twarzy nadal widniał ten wkurzający uśmiech, który najchętniej szybko bym mu zmyła. Nie koniecznie pokojowymi środkami. - Idę obudzić tę dwójkę, niech sobie nie myślą, że tu hotel Gołębiewski. - dodał, wstając z krzesła i powłócząc nogami ruszył w kierunku pokoju, zostawiając mnie samą w kuchni z kłębkiem myśli, które zresztą sam wywołał.
Bo nic się nie dzieje, prawda?
*******
Oby 2015 rok był znacznie lepszym rokiem niż (zajebisty, tak czy inaczej) 2014 ;)
I oby jutro nikomu nie groziła taka pobudka jak tutaj :D Chociaż.... ;p
<33333